Harry Potter i Insygnia smierci
 
  Strona startowa
  Forum Harry Potter 7
  Rozdział 01 - Czarny Pan Rośnie w siłę
  Rozdział 02 - In Memoriam
  Rozdział 03 - Dursleyowie Opuszczają dom
  Rozdział 04 - Siedmiu Potterów
  Rozdział 05 - Poległy wojownik
  Rozdział 06 - Ghul w Pidżamie
  Rozdział 07 - Testament Albusa Dumbledore'a
  Rozdział 08 - Wesel
  Rozdział 09 - Kryjówka
  Rozdział 10 - Opowieść Stworka
  Rozdział 12 - Magia to potęga
  Rozdział 13 - Komisja rejestracji Mugolaków
  Rozdział 14 - Złodziej
  Rozdział 15 - Zemsta Goblina
  Rozdział 16 - Dolina Godryka
  Rozdział 17 - Sekret Bethildy
  Rozdział 18 - Życie i kłamstwa Albusa Dumbledore'a
  Rozdział 19 - Srebrna Łania
  Rozdział 20 - Ksenofilius Lovegood
  Rozdział 21 - Opowieść o trzech braciach
  Rozdział 22 - Insygnia Šmierci
  Rozdział 23 - Dwór Malfoya
  Rozdział 24 - Wytwórca różdżek
  Rozdział 25 - Muszelka
  Rozdział 26 - Bank Gringotta
  Rozdział 27 - Ostatnia Kryjówka
  Rozdział 28 - Brakujące Lusterko
  Rozdział 29 - Zaginiony Diadem
  Rozdział 30 - Ucieczka Severusa Snape'a
  Rozdział 31 - Bitwa o Hogwart
  Rozdział 32 - Czarna Różdżka
  Rozdział 33 - Opowieść Księcia
  Rozdział 34 - Znowu w Zakazanym Lesie
  Rozdział 35 - King's Cross
  Rozdział 36 - Luka w Planie
  19 Lat Później
Rozdział 18 - Życie i kłamstwa Albusa Dumbledore'a
Słońce wstawało: czysty, bezbarwny bezmiar nieba rozciągał się nad nim, bez znaczenia dla niego i jego utrapień. Harry przysiadł przy wejściu do namiotu i wziął głęboki oddech świeżego powietrza. Pozostanie przy życiu, by oglądnąć wschód słońca nad zaśnieżoną granią powinno być największy skarbem na ziemi, lecz on jeszcze tego nie doceniał. Jego zmysły zranione były utratą różdżki. Spojrzał ponad pokrytą śniegiem dolinę; odległe dzwony z kościoła dzwoniące pośród brzmiącej ciszy.

Nie zdając sobie z tego sprawy wbijał palce rąk w ramiona, jakby próbował odeprzeć fizyczny ból. Przelał krew więcej razy, niż sam był w stanie policzyć, raz stracił wszystkie kości w prawym ramieniu; ta wyprawa przyprawiła go już o blizny na klatce piersiowej i przedramieniu, jako dodatek do tych na głowie i ręce, ale nigdy wcześniej przed tą chwilą nie czuł się tak okrutnie słaby, bezbronny i podatny na ciosy, gdy pomyślał, że przeważająca część jego magicznej mocy została z niego wydarta. Wiedział dokładnie, co powiedziałaby Hermiona, gdyby to okazał: „Różdżka jest tak dobra, jak czarodziej". Lecz Hermiona myliła się, jego troska była inna. Ona nie czuła obrotów różdżki, jak igły w kompasie i wystrzału złotych płomieni na swego wroga. Stracił osłonę bliźniaczych rdzeni i dopiero teraz, gdy został jej pozbawiony zdał sobie sprawę, jak bardzo mógł na niej polegać.

Wyciągnął kawałki zniszczonej różdżki z kieszeni i nie patrząc na nie wsadził je do zawieszonej na szyi sakiewki, którą otrzymał od Hagrida. Była teraz pełna zniszczonych i bezużytecznych śmieci, aby wziąć więcej. Ręka Harry’ego dotknęła starego Znicza przez skórę i przez moment musiał walczyć z pokusą, aby nie wyciągnąć go i nie wyrzucić. Niedostępny, bezużyteczny, nic nie dający – jak wszystko, co Dumbledore zostawił po sobie...

Teraz właśnie poczuł, jaka wzbiera w nim wściekłość na Dumbledore'a, jak lawa, paląc jego wnętrze i tłumiąc wszystkie inne uczucia. {Bez zwykłej desperacji} rozmawiali ze sobą, wierząc, że Dolina Godryka zawiera w sobie odpowiedzi, przekonywały, że powinni wrócić, że to było częścią jakiejś dziwnej, tajemniczej ścieżki, wyznaczonej im przez Dumbledore'a: ale nie było żadnej mapy ani planu. Dumblebore zostawił ich błądzących po omacku, z nieznanym im do tej pory strachem, o jakim im się nawet nie śniło, samotnych i bez jakiejkolwiek pomocy. Nic nie zostało wyjaśnione, nic nie było im dane, Nie mieli miecza, a na dodatek teraz Harry nie miał swojej różdżki. Do tego jeszcze zgubił gdzieś zdjęcie złodzieja, i z pewnością łatwiej będzie teraz Voldemortowi dowiedzieć się, kim był...

Voldemort posiadał teraz komplet informacji...

„Harry?"

Hermiona wyglądała na przerażoną, jakby miał rzucić na nią urok jej własną różdżką. Z zapłakaną twarzą przykucnęła obok niego, stukając w rękach dwoma kubkami herbaty i z czymś masywnym pod pachą.

„Dzięki" – powiedział, biorąc jednocześnie jeden z kubków.

„Mogę z tobą porozmawiać?"

„Nie" odpowiedział, gdyż nie chciał zranić jej uczuć.

„Harry, chciałeś wiedzieć, kim był ten człowiek na obrazku. Więc... Mam tu książkę."

Bojaźliwie wepchnęła mu ją na kolana, pierwszą wersję „Życia i kłamstw Albusa Dumbledore’a".

„Skąd... Jak...?"

„Była w pokoju Baghildy, po prostu tam leżała... A ta kartka była przylepiona na wierzchu."

Hermiona odczytała głośno kilka linijek kłującego w oczy zgniło-zielonego tekstu: „'Droga Bally, wielkie dzięki za pomoc. Masz tutaj egzemplarz książki, mam nadzieję, że ci się spodoba. Powiedziałaś absolutnie wszystko, nawet, jeśli tego nie pamiętasz. Rita' Myślę, że musiała przyjechać, kiedy prawdziwa Bathilda była jeszcze żywa, ale pewnie nie była w stanie tego przeczytać?"

„Pewnie nie była..."

Harry spojrzał w dół, na twarz Dumbledore'a i odczuł dziką przyjemność: teraz pozna wszystkie te sprawy, które Dumbledore uznał za niewarte mówienia mu, czy Dumbledore tego chce czy nie".

„Ciągle jesteś na mnie bardzo zły, prawda?" Rzekła Hermiona; spojrzał na nią, by zobaczyć świeże łzy kapiące jej z oczu i wiedział, że jego złość musiała być widoczna na twarzy.

„Nie" odpowiedział cicho. „Nie, Hermiono, wiem, że to był wypadek. Próbowałaś wyciągnąć nas stamtąd żywych i byłaś fenomenalna. Pewnie byłbym martwy, gdyby nie było ciebie tam, żeby mi pomóc."

Spróbował odwzajemnić jej słaby uśmiech, a potem zwrócił uwagę na książkę. Miała bardzo sztywny grzbiet – pewnie nie był nigdy wcześniej otwierana. Przerzucał kartki szukając zdjęć. Zwrócił uwagę na jedno, które widział tylko raz – młodego Dumbledore'a i jego przystojnego towarzysza, śmiejących się jak po starym, dobrym dowcipie. Harry opuścił oczy na podpis.

'Albus Dumbledore, krótko po śmierci swojej matki, razem z przyjacielem, Gellertem Grinewaldem'

Harry wlepiał w zdanie oczy przez dobre kilka chwil. Grinewald. Jego przyjaciel Grinewald. Popatrzył z ukosa na Hermionę, która pozostawała wpatrzona w to nazwisko i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Powoli podniosła wzrok na Harry’ego.

„Grinewald!"

Ignorując pozostałe fotografie Harry szukał po kartkach obok powtórnego zapisu tego okropnego nazwiska. Niedługo później znalazł je i przeczytał szybko, ale pogubił się; konieczne okazało się cofnięcie się bardziej, aby zrozumieć cały sens i już po chwili znalazł się na początku rozdziału zatytułowanego: 'Większe dobro'. Razem z Hermioną zaczęli czytać:

„Zbliżając się do swych 18 urodzin, Dumbledore opuścił Hogwart w blasku chwały: prefekt i prefekt naczelny, laureat nagrody Barnabusa Finkleya za wyjątkowe rzucanie zaklęć, Reprezentant Brytyjskiej młodzieży w Wizengamocie, zdobywca złotego medalu za łamanie starych reguł na Międzynarodowej Konferencji Alchemicznej w Kairze. Dumbledore zamierzał odbyć wielką wycieczkę, razem z Elphiasem "Psim Oddechem" Doge, słabo dowcipnym, ale oddanym przyjacielem, którego poznał w szkole.

Dwóch młodych ludzi przebywało w Dziurawym Kotle w Londynie, przygotowując się do odlotu do Grecji następnego poranka, gdy przyleciała sowa niosąc wieści o śmierci Matki Dumbledore'a. „Psi Oddech" Doge, który odmówił komentarza dla tej książki, dał publiczny wyraz swojej, uczuciowej wersji tego, co stało się dalej. Przedstawił śmierć Kendry jako tragiczne wydarzenie, a decyzję Dumbledore'a o rezygnacji z wyprawy jako akt godnego naśladowania poświęcenia.

Oczywiście Dumbledore wrócił do Doliny Godryka jak najszybciej, prawdopodobnie by „opiekować się" swoim młodszym rodzeństwem: bratem i siostrą. Ale ile tej uwagi tak naprawdę im poświęcił?

„On miał jakiś problem z głową, ten Aberforth" powiedział Enid Smeek, którego rodzina żyła wtedy na obrzeżach Doliny Godryka. „Dzikus. Oczywiście, śmierć rodziców, współczuło się mu, ale on dalej obrzucał mnie kalumniami [dosłownie: rzucał gówno na moją głowę]. Nie sądzę, żeby Albus krzątał się koło niego. Zresztą nigdy nie widziałem ich razem."

Co zatem robił Albus, jeśli nie opiekował się swoim młodszym, dzikim bratem? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie jest związana z ciągłym uwięzieniem jego siostry. Od kiedy zmarł jej pierwszy dozorca, nie było żadnej poprawy w niesamowicie kiepskim stanie zdrowia Ariany Dumbledore. Jej egzystencja została znana tylko kilku odrzutkom, którzy, jak „Psi Oddech" Doge, mogą być uznani za ufających w opowieść o jej 'chorym zdrowiu'.

Innym, łatwo zaspokojonym przyjacielem rodziny była Bathilda Bagshot, znana historyk magii, która wiele lat mieszkała w Dolinie Godryka. Kendra oczywiście odtrąciła Bathildę, gdy ta postanowiła przywitać rodzinę w wiosce. Kilka lat później wysłała sowę do Albusa w Hogwarcie, będąc miło zaskoczoną jego artykułem o zamianie gatunków w 'Transmutacji dziś'. Ta iskra doprowadziła do znajomości z całą rodziną Dumbledore'ów. W czasie śmierci Kendry Bathilda była jedyną osobą w Dolinie Godryka, która w ogóle rozmawiała z matką Dumbledore'a.

Niestety błyskotliwość, jaką wcześniej w życiu wykazała się Bathilda trochę została przyćmiona. „Ogień płonie, ale kocioł pusty"`, jak to Ivor Dillonsby mi powiedział, albo opinia Enida Smeeka „Jest pomylona jak wiewiórczy gust" [tłum. wolne]. Niemniej zastosowanie sprawdzonych i wypróbowanych technik dziennikarskich pozwoliło mi uzyskać wystarczającą ilość informacji, aby zebrać razem całą tą skandalizującą historię.

Jak i cała reszta magicznego świata, Bathilda stawia śmierć Kendry jako punkt zwrotny [dosł: obusieczny], jest to historia powtarzana później przez Albusa i Aberfortha. Bathilda także powtarza, że Ariana była krucha i delikatna [tłum. dosłowne]. Z innego punktu widzenia Bathilda jest warta wysiłków, jakie włożyłam w przygotowanie dla niej Serum Prawdy, gdyż ona sama zna całą historię najgłębiej skrywanego sekretu życia Albusa Dumbledore'a. Teraz odkryta po raz pierwszy, poddaje w wątpliwość wszystko, co podziwiający go sądzili o Dumbledorze: jego zainteresowanie Czarną Magią, jego chęć do ucisku mugoli, a nawet jego oddanie dla własnej rodziny.

Dokładnie tego samego lata, kiedy Dumbledore wrócił do swego domu w Dolinie Godryka, Bathilda Bagshot przyjęła do siebie swego bratanka [siostrzeńca - ], Gellerta Grinewalda.

Nazwisko Grinewalda jest znane: na liście Najniebezpieczniejszych Czarnoksiężników Wszechczasów stracił on pierwsze miejsce tylko z powodu przybycia Sami-Wiecie-Kogo pokolenie później, w celu zdobycia palmy pierwszeństwa. Grinewald nigdy nie prowadził kampanii przeciw Brytanii, a szczegóły jego powstania i dojścia do szczytu władzy nie są za dobrze znane.

Wykształcony w Durmstrangu, szkole znanej ze swojej tolerancji dla ciemnych praktyk, Grinewald dał się poznać jako równie błyskotliwy jak Dumbledore, jednak zamiast skanalizować swe umiejętności dla zdobywania tytułów i nagród, poświęcił się całkowicie swemu oddaniu. Jako szesnastolatek został ze szkoły wyrzucony, ponieważ nawet Durmstrang stwierdził, że nie jest w stanie przymykać oczy na podejrzane eksperymenty Grinewalda.

Dotąd wszystko, co było znane o następnych postępkach Grinewalda mieściło się w 'błąkał się przez kilka miesięcy'. Teraz już można wprost powiedzieć, że Grinewald zdecydował się odwiedzić swoją ciotkę w Dolinie Godryka, i tu szokująca może okazać się dla wielu ta wiadomość, zawiązał bliską znajomość z nikim innym, jak Albusem Dumbledore.

„Wydał mi się bardzo czarującym chłopcem", mówi Bathilda, „kimkolwiek nie stał się później. Oczywiście, to ja przedstawiłam go biednemu Albusowi, który nie miał w ogóle znajomych w swoim przedziale wiekowym. Chłopcy bardzo szybko się do siebie przywiązali."

O tak, z pewnością. Bathilda pokazała mi list, który Albus Dumbledore wysłał do Gellerta Grinewalda którejś nocy.

„Tak, nawet, kiedy cały dzień spędzili na dyskusjach – obydwoje byli niesamowicie inteligentnymi chłopcami – niejednokrotnie słyszałam sowę siadającą na parapecie pokoju, Gellerta, która przynosiła listy od Albusa. Mógł przyjść mu do głowy jakiś pomysł i musiał Gellertowi dać znać natychmiast!"

A jakie to były pomysły... Jakkolwiek szokująco odbiorą to zwolennicy Albusa Dumbledore'a, oto są wymysły naszego siedemnastoletniego „bohatera", jakimi dzielił się ze swoim nowym przyjacielem (kopię listu można przeczytać na stronie 463.)

Gellert

Twoje stanowisko na temat dominacji Czarodziejów dla dobra mugoli – jak sądzę, jest to istotny punkt. Owszem, zostaliśmy obdarzeni mocą i moc ta daje nam prawo i możliwość rządzenia, ale także nakłada na nas odpowiedzialność przed rządzonymi. Musimy wyakcentować ten punkt, on będzie podporą, na której będziemy budować. Gdzie będziemy się spierać, a na pewno będziemy, to musi być podstawą wszystkich naszych kontrargumentów. Chcemy przejąć władzę dla większego dobra, a zatem tam, gdzie napotkamy opór, musimy użyć tylko siły, jakiej trzeba i nie więcej. (To było twoją pomyłką w Durmstrangu! Ale nie narzekam, bo gdyby cię nie wywalili, nigdy pewnie byśmy się nie spotkali).

Albus

Zaskoczeniem dla wszystkich podziwiających może być tenże właśnie list, który uzasadnia Klauzulę Tajności i przejęcie władzy czarodziejów nad Mugolami. Cóż za szok dla tych, którzy Dumbledore'a postrzegali zawsze jako mistrza rodzonych z Mugoli. Jakież okazują się te wszystkie mowy, występujące w obronie Mugoli w obliczu tych dowodów! Jakim okazuje się nasz wielki Albus Dumbledore, knujący dojście do władzy, miast troszczyć się o swoją rodzinę.

Bez wątpliwości, ci, którzy dalej chcą trzymać Dumbledore'a na jego kruchym piedestale będą twierdzić, że to nie on, że on nie wprowadził swych planów w życie, że musiał przeżyć jakąś wielką zmianę i wrócił do zmysłów. Jakkolwiek prawda jest dużo bardziej szokująca.

Niespełna dwa miesiące od zawiązania ich wielkiej przyjaźni Dumbledore i Grinewald rozstali się, nie chcąc spotykać się już więcej, zanim nie spotkali się na swoim, legendarnym już, pojedynku (więcej szczegółów w rozdziale 22).Co spowodowało tę nagłą zmianę? Czyżby Dumbledore wrócił po rozum do głowy? Może powiedział Grinewaldowi, że nie chce więcej uczestniczyć w jego niecnych planach? Niestety nie. „Związane to pewnie było ze śmiercią małej Ariany" – mówi Bathilda – „było to strasznym szokiem, Gellert był wtedy u nich w domu, a kiedy wrócił do mnie był cały roztrzęsiony, powiedział, że chce wracać do siebie następnego dnia. Był ogromnie zszokowany. Wyczarowałam mu świstoklika i był to ostatni raz, kiedy widziałam go na oczy."

 

„Albus nie był sobą, gdy Ariana umarła. Było to na pewno bardzo ciężkie przeżycie dla dwojga braci. Stracili przecież wszystkich prócz samych siebie i nic dziwnego, że im obydwu puściły nerwy. Aberforth obwiniał Albusa, zresztą chyba każdy by tak robił w podobnych okolicznościach, choć Aberforth zawsze był trochę szalony, biedny chłopiec. Nieprzyzwoite było złamanie nosa Albusowi na pogrzebie. Na pewno złamałoby serce Kendrze widać dwóch walczących ze sobą synów, zaraz nad ciałem własnej siostry. Jaka szkoda, że Gellert nie mógł zostać na pogrzeb... Przynajmniej byłby jakąś podporą dla Albusa..."

To okropne starcie z trumną w tle, znane tylko i wyłącznie tym, którzy byli obecni na pogrzebie Ariany, rodzi kilka pytań. Dlaczego Aberforth obwiniał tak bardzo Albusa za śmierć ich siostry? Czy było to, jak przypuszcza „Batty" zwykły wylew żalu? A może były jakieś inne, konkretne powody dla tego zachowania? Grinewald, wydalony z Durmstrangu za o mały włos fatalny w skutkach atak na innych uczniów uciekł z kraju w kilka godzin po śmierci dziewczyny, a Albus (bez wstydu i strachu?) nigdy więcej go nie spotkał, zanim nie zmusił go do tego świat czarodziejów.

Ani Dumbledore ani Grinewald nigdy nie mówili głośno o tej młodzieńczej przyjaźni w późniejszym życiu. Nie ma żadnej wątpliwości w tym, że Dumbledore odkładał swój atak na Grinewalda na pięć lat zamieszek, okrucieństw i niejasności. Czy było to tylko odwlekanie z powodu przywiązania do człowieka, którego Dumbledore nazywał przyjacielem, a zdemaskowanie zmusiło go do działania? Czy Dumbledore opierał się złapać kogoś, o kim mówił, że cieszy się, że go poznał?

I jak umarła tajemnicza Ariana? Czy była ofiarą jakiegoś Ciemnego rytuału? Czy popełniła błąd nie wykonując czegoś, co powinna, gdy tych dwóch młodych ludzi próbowało zdobyć chwałę i władzę? Czy to możliwe, że Ariana była pierwszą, która umarła dla „większego dobra"?

W tym miejscu nastąpił koniec rozdziału i Harry podniósł wzrok. Hermiona skończyła czytać wcześniej, wyjęła książkę z rąk Harrego zaskoczona jego reakcją i zamknęła ją natychmiast, jakby próbowała ukryć coś istotnego.

„Harry..."

On tylko potrząsnął głową. Coś jakby w nim pękło, czuł się dokładnie jak wtedy, gdy Ron odszedł. Ufał Dumbledore'owi, wierzył w jego dobroć i mądrość. I co? Wszystko obróciło się w proch: ile więcej mógł stracić? Ron, Dumbledore, Różdżka z piórem feniksa...

„Harry" – Hermiona jakby słyszała jego myśli – „Posłuchaj mnie. Czytanie tego nie jest wcale przyjemne..."

„Tak, z pewnością..."

„...ale nie zapominaj, że to pisała Rita Skeeter."

„Ale czytałaś przecież list do Grinewalda!"

„Tak, czytałam." – wyglądała na smutną, kołysząc herbatę w zimnych dłoniach. „Myślę, że to najgorsze. Wiem, że Bathilda myślała, że to tylko czcza gadanina, ale 'dla większego dobra' przylgnęła jako slogan Grinewalda i jego usprawiedliwienie dla wszystkich niecnych rzeczy, jakie uczynił później! A to... wygląda... jakby to Dumbledore podsunął mu pomysł. Mówią, że 'dla większego dobra' było nawet wyryte nad wejściem do Nurmengardu."

„Co to takiego?"

„Więzienie, które wzniósł Grinewald dla swoich przeciwników W końcu skończył tam samemu, kiedy Dumbledore go złapał, co nie zmienia faktu, że okropna jest myśl, że to pomysły Dumbledore'a pomogły Grinewaldowi urosnąć w siłę. A z drugiej strony nawet Rita Skeeter nie może iść dalej, niż to, że znali się tylko kilka miesięcy jednego lata, kiedy obydwoje byli bardzo młodzi i..."

„Wiedziałem, że to powiesz..." – odrzekł Harry. Nie chciał bardzo, żeby jego gniew odbił się na niej, choć ciężko mu było utrzymać spokojny ton głosu Wiedziałem, że powiesz, że byli młodzi. Byli mniej więcej w tym samym wieku, jak my teraz. A my? My właśnie ryzykujemy życie, walcząc z Czarną Magią, a on, razem ze swoim przyjacielem planowali przejąć władzę nad mugolami..."

Nie mógł dłużej utrzymać tego w sobie, wstał i zaczął chodzić w kółko, próbując trochę się uspokoić.

„Nie chcę bronić tego, co napisał Dumbledore" – rzuciła Hermiona. „Całe to prawo do rządzenia jest śmieciem, to [„Magia to potęga" jeszcze raz]. Ale Harry, właśnie zmarła mu matka, a on był ciągle sam..."

„Nie był sam! Miał brata i siostrę, tą śmieszną siostrę, którą trzymał w zamknięciu..."

„Nie wierzę w to!" – krzyknęła Hermiona i wstała także. „Cokolwiek było nie tak z tą dziewczyną, nie wierzę w to, żeby była charłakiem. Dumbledore, którego znamy, nigdy, przenigdy nie pozwoliłby..."

„Dumbledore, którego pamiętamy nigdy nie pozwoliłby używać wobec mugoli przemocy!" – wrzasnął Harry aż głos jego odbił się echem od skalnych ścian i spłoszył kilka siedzących nieopodal czarnych ptaków.

„Harry, on się zmienił!" Tak musiało być! Może wierzył w te bzdety, kiedy miał 17 lat, ale całą resztę życia spędził zwalczając czarną magię. Przecież to on powstrzymał Grinewalda, on zawsze popierał mugoli, ich ochronę i prawa, on walczył z Sam-Wiesz-Kim od samego początku i zmarł próbując go pokonać!"

Książka Rity leżała między nami na ziemi, tak, że twarz Albusa uśmiechała się do nich pomocnie.

„Harry, przykro mi, ale sądzę, że jesteś zły, ponieważ Dumbledore nigdy nie powiedział ci tego samemu prosto w oczy!"

„Może tak!" Harry wydał z siebie dziwny ryk, po czym objął głowę rękami, jakby próbował stłumić w sobie gniew albo uchronić się przed ogromem rozczarowania. „Zobacz, Hermiono, ile on ode mnie wymagał. Ryzykuj życiem, Harry. Znowu. I znowu. I nie oczekuj, że będę ci cokolwiek wyjaśniał. Po prostu ślepo mi zaufaj, wierz w to, co robię, nawet jeśli ja nie będę wierzył w ciebie. Nigdy!"

Jego głos prawie trzeszczał , a oni wciąż stali patrząc na siebie [w bieli] i pustce, aż Harry poczuł, że są tak samo nic nie znaczący, jak insekty latające na szerokim niebie.

„On cię kochał." – wyszeptała Hermiona – „Wiem, że cię kochał".

Harry opuścił ramiona.

„Nie wiem, kogo kochał, Hermiono, ale na pewno nie byłem to ja. To nie miłość, ten bałagan, w którym mnie zostawił. Większą ilość rzeczy, jaką naprawdę myślał, dzielił z Grinewaldem, niż kiedykolwiek ze mną."

Harry podniósł różdżkę Hermiony, którą wcześniej upuścił w śnieg i usiadł z powrotem w wejściu do namiotu.

„Dzięki za herbatę. Ja dokończę wartę, ty zmiataj tam, do ciepła"

Zrozumiała, że on chce, żeby odeszła. Podniosła książkę i przeszła obok Harrego do namiotu, a kiedy przechodziła obok niego, pogłaskała go po głowie. Zamknął oczy czując jej dotyk i znienawidził się, gdyż w głębi duszy chciał , by to, co powiedziała, było prawdą: Dumbledore'a to wszystko naprawdę obchodziło!

 
   
Dzisiaj stronę odwiedziło już 32 odwiedzający (40 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja