Harry Potter i Insygnia smierci
 
  Strona startowa
  Forum Harry Potter 7
  Rozdział 01 - Czarny Pan Rośnie w siłę
  Rozdział 02 - In Memoriam
  Rozdział 03 - Dursleyowie Opuszczają dom
  Rozdział 04 - Siedmiu Potterów
  Rozdział 05 - Poległy wojownik
  Rozdział 06 - Ghul w Pidżamie
  Rozdział 07 - Testament Albusa Dumbledore'a
  Rozdział 08 - Wesel
  Rozdział 09 - Kryjówka
  Rozdział 10 - Opowieść Stworka
  Rozdział 12 - Magia to potęga
  Rozdział 13 - Komisja rejestracji Mugolaków
  Rozdział 14 - Złodziej
  Rozdział 15 - Zemsta Goblina
  Rozdział 16 - Dolina Godryka
  Rozdział 17 - Sekret Bethildy
  Rozdział 18 - Życie i kłamstwa Albusa Dumbledore'a
  Rozdział 19 - Srebrna Łania
  Rozdział 20 - Ksenofilius Lovegood
  Rozdział 21 - Opowieść o trzech braciach
  Rozdział 22 - Insygnia Šmierci
  Rozdział 23 - Dwór Malfoya
  Rozdział 24 - Wytwórca różdżek
  Rozdział 25 - Muszelka
  Rozdział 26 - Bank Gringotta
  Rozdział 27 - Ostatnia Kryjówka
  Rozdział 28 - Brakujące Lusterko
  Rozdział 29 - Zaginiony Diadem
  Rozdział 30 - Ucieczka Severusa Snape'a
  Rozdział 31 - Bitwa o Hogwart
  Rozdział 32 - Czarna Różdżka
  Rozdział 33 - Opowieść Księcia
  Rozdział 34 - Znowu w Zakazanym Lesie
  Rozdział 35 - King's Cross
  Rozdział 36 - Luka w Planie
  19 Lat Później
Rozdział 16 - Dolina Godryka

Kiedy Harry obudził się następnego dnia, zajęło mu kilka chwil zanim przypomniał sobie, co zaszło. Miał naiwną nadzieję, że to był sen, że Ron nadal tu jest i nigdy nie odszedł. Lecz gdy obrócił głowę na poduszce zobaczył opuszczone łóżko Rona. W oczach Harry'ego zarysowało się, jakby tam było martwe ciało. Harry zeskoczył ze swojego łóżka, odwracając wzrok od należącego do Rona. Hermiona, która była już zajęta w kuchni, nie powiedziała Harry'emu "Dzień dobry", ale odwróciła szybko twarz szybko, gdy ją minął. Odszedł. Harry powiedział sobie. Odszedł. Ciągle o tym myślał, myjąc się i ubierając, jak gdyby powtarzanie tego miało mu ulżyć. Odszedł i nie wróci. To była prosta prawda. Harry wiedział o tym, ponieważ ich ochronne czary sprawiały, że niemożliwym było, gdy tylko opuszczą to miejsce, by Ron ich odnalazł.
On i Hermiona zjedli śniadanie w ciszy. Oczy Hermiony były spuchnięte i czerwone; wyglądała jak gdyby w ogóle nie spała. Spakowali swoje rzeczy, Hermiona ociągając się. Harry wiedział, dlaczego chciała przedłużyć ich pobyt na brzegu rzeki; kilka razy widział, jak wyglądała niecierpliwie i był pewien, że się łudziła, że słyszy kroki w ciężkim deszczu, ale żadna ruda postać nie wyłoniła się z między drzew. Za każdym razem, gdy Harry ją nakrył, sam rozglądał się wokoło (gdyż nic nie mógł poradzić, że sam ma niewielką nadzieję) i nie widząc niczego, oprócz spowitego deszczem lasu, wybuchał kolejną cząstką gniewu. Słyszał, jak Ron mówił, “Myśleliśmy, że wiedziałeś, co robisz!” i dokończył pakowanie się, z twardym węzłem ściśniętym w głębi jego żołądka.
Błotnista rzeka obok nich podnosiła się szybko i wkrótce wylewała się na ich brzeg. Zebrali się dobrą godzinę później, niż gdy zwykle opuszczali nocleg. W końcu, całkowicie przepakowawszy ozdobioną koralikami torbę trzy razy, Hermiona nie mogła znaleźć więcej powodów, by opóźnić podróż: Ona i Harry chwycili się za ręce i Deportowali się, pojawiając się na targanym wiatrem, pokrytym wrzosem stoku.
Od razu po przybyciu, Hermiona puściła rękę Harry'ego, odeszła od niego i usiadła na dużej skale. Twarz ukryła w kolanach, trzęsła się, a on wiedział, że płacze. Obserwował ją, miał przeczucie, że powinien pójść ją pocieszyć, ale coś trzymało go w miejscu. Wszystko wewnątrz
niego wydawało się zimne i ściśnięte: Znów ujrzał pogardliwy wyraz na twarzy Rona. Harry kroczył poprzez wrzos, szeroko okrążając roztargnioną Hermioną w jego centrum, rzucając czary, które zwykle ona wykonywała, by zapewnić im ochronę.
Nie wspominali o Ronie przez następne kilka dni. Harry był zdeterminowany, by nie wspominać więcej jego imienia, a Hermiona wydawała się rozumieć, że nie ma sensu roztrząsać sprawy. Jednakże, czasami w nocy, kiedy myślała, że on śpi, słyszał jej płacz. W międzyczasie Harry zaczął wyciągać Mapę Huncwotów i badać ją przy świetle różdżki. Czekał
na chwilę, kiedy kropka podpisana Ron pojawi się ponownie w korytarzach Hogwartu, zakładając, że wrócił do wygodnego zamku, chroniony przez jego swój status Czystej Krwi. Jednak Ron nie pojawił się na mapie i po chwili Harry złapał siebie na prostym wpatrywaniu się w imię Ginny w dormitorium dziewczyn, zastanawiając się, czy intensywność, z którą na nią patrzył, mogłaby włamać się do jej snu, tak, żeby dowiedziała się jakoś, że o niej myśli, mając
nadzieję, że nic jej nie jest.
Gdy nastał dzień, oddali się próbom określenia możliwego położenia miecza Gryffindora, ale im więcej rozmawiali o miejscach, w których Dumbledore mógłby go schować, tym bardziej zdesperowane i rozległe stawały się ich pomysły. Wysilając swój umysł, jak tylko potrafił, Harry nie mógł sobie przypomnieć, by Dumbledore kiedykolwiek wspominał o miejscu, w którym mógłby coś ukryć. Były takie chwile, w których nie wiedział, czy bardziej był zły na Rona, czy na Dumbledore'a. Myśleliśmy, że wiedziałeś, co robisz... Myśleliśmy, że Dumbledore powiedział ci, co robić... Myśleliśmy, że miałeś prawdziwy plan!
Nie mógł tego dłużej ukrywać przed sobą: Ron miał rację. Dumbledore zostawił go praktycznie z niczym. Znaleźli jeden Horkruks, ale nie mieli żadnego sposobu, aby go zniszczyć: inne były nieosiągalne jak zawsze. Desperacja zaczęła go pochłaniać. Tknęło go, by pomyśleć
o tym, co sobie wyobrażał, gdy zaakceptował ofertę swoich przyjaciół, aby mu towarzyszyli w tej zawiłej, bezsensownej podróży. Nic nie wiedział, nie miał żadnych pomysłów i trwał w bolesnym oczekiwaniu na znak, że Hermiona również zamierza wyznać mu, że ma już dość, że także odchodzi.
Spędzali wiele wieczorów w całkowitej ciszy, a Hermiona zaczęła wyciągać portret Phineasa Nigellusa i podpierać go na krześle, jak gdyby miał wypełnić pustkę spowodowaną odejściem Rona. Wbrew jego poprzedniemu stwierdzeniu, że nigdy ich już nie odwiedzi, Phineas Nigellus nie okazał się zdolny odeprzeć pokusie, by dowiedzieć się więcej, o tym, co zamierza Harry i pojawiał się znów, z przewiązanymi oczyma, co kilka dni. Harry nawet się cieszył, gdy go widział, ponieważ zawsze było to jakieś towarzystwo, chociaż podstępne i sarkastyczne. Cieszyli się z każdych wieści z Hogwartu, chociaż Phineas Nigellus nie był idealnym informatorem. Wychwalał Snape'a, pierwszego dyrektora szkoły ze Slytherinu, od czasu, gdy on sam nią kierował. Musieli zatem uważać, by nie krytykować lub nie zadawać niewygodnych pytań na temat Snape'a, w przeciwnym wypadku Phineas Nigellus natychmiast opuściłby swój obraz.
Jakkolwiek, przekazał on kilka wieści. Snape najwyraźniej stale musiał stawiać niewielkiemu buntowi ze strony zatwardziałych studentów. Ginny dostała zakaz odwiedzania Hogsmeade. Snape przywrócił stary dekret Umbridge, zabraniający spotykania się w grupie trzech, lub więcej, uczniów oraz tworzenia nieoficjalnych stowarzyszeń uczniowskich.
Na podstawie tych doniesień, Harry wydedukował, że Ginny i prawdopodobnie Neville oraz Luna, robią wszystko, co w ich mocy, by kontynuować Gwardię Dumbledore'a. Ta wiadomość sprawiła, że Harry chciał zobaczyć Ginny tak bardzo, aż ściskało mu żołądek; ale sprawiła również, że znowu myślał o Ronie, Dumbledorze i samym Hogwarcie, za którym tęsknił prawie tak bardzo, jak za byłą dziewczyną. Zaprawdę, kiedy Phineas Nigellus mówił o kłopotach Snape’a, Harry czuł odrobinę szaleństwa, gdy wyobrażał sobie powrót do szkoły, by przyłączyć się do obalania reżimu Snape’a. Bycie karmionym, posiadanie miękkiego łóżka i
kogoś innego za przywódcę, wydawało się w tej chwili najbardziej cudowną opcją na świecie. Ale wtedy przypominał sobie, że był Niepożądanym Numer Jeden, że za jego głowę wyznaczono dziesięć tysięcy galeonów i że powrót w tych dniach do Hogwartu było równie niebezpieczny, jak wejście do Ministerstwa Magii. Faktycznie, Phineas Nigellus nieumyślnie podkreślał ten fakt, przez kręte wypowiedzi prowadzące do pytania o miejsce przebywania Harry'ego i Hermiony. Hermiona zawsze wpychała go z powrotem do środka ozdobionej koralikami torby, kiedy to robił i Phineas Nigellus, po tych bezceremonialnych pożegnaniach, przez kilka dni odmawiał ponownego pojawiania się.
Pogoda robiła się coraz chłodniejsza. Nie śmieli przebywać w jednym miejscu zbyt długo, tak więc zamiast pozostawać na południu Anglii, gdzie twardy mróz był ich najgorszym zmartwieniem, kontynuowali podróż poprzez kraj. Stawiali czoła zboczom gór, gdzie deszcz ze śniegiem uderzał w namiot; rozległym, płaskim bagnom, gdzie ich namiot bywał zalewany przez chłodną wodę; i małej wyspie pośrodku szkockiego jeziora, gdzie śnieg w nocy zakopywał ich namiot.
Widzieli już kilka choinek migoczących przez okna salonów, zanim przyszedł wieczór, w którym Harry postanowił zasugerować, ponownie, to, co wydawało mu się ostatnim, niezbadanym miejscem jakie im pozostało. Właśnie zjedli niezwykle dobry posiłek; Hermiona była w supermarkecie pod Peleryną Niewidką (skrupulatnie wrzucając pieniądze do otwartej kasy, gdy wychodziła) i Harry pomyślał, że, z żołądkiem pełnym spaghetti Bolognese i konserwowych gruszek, mogłaby być bardziej podatna na sugestie niż zwykle. Miał również zamiar zasugerować, by zrobili sobie kilka godzin przerwy w noszeniu Horkruksa,
który wisiał nad brzegiem łóżka obok niego.
“Hermiono?”
“Hmm?” Siedziała zwinięta na jednym z bujanych foteli z Opowieściami Wieszcza Beedle'a. Nie miał pojęcia, co jeszcze mogłaby wyciągnąć z tej książki, która nie była, mimo wszystko, bardzo długa, ale najwyraźniej nadal coś w niej odszyfrowywała, ponieważ Sylabus Czarodzieja leżał otwarty na poręczy fotela. Harry oczyścił gardło. Czuł się dokładnie tak, jak kilka lat temu, gdy pytał Profesor McGonagall, czy może iść do Hogsmeade, mimo tego, że nie przekonał Dursleyów do podpisania jego zezwolenia.
“Hermiono, myślałem sobie i—“
“Harry, mógłbyś mi w czymś pomóc?”
Najwidoczniej go nie słuchała. Wychyliła się do przodu, trzymając Opowieści Wieszcza Beedle'a.
“Popatrz na symbol,” powiedziała, wskazując na górę strony. Nad czymś, co Harry uważał za tytuł historii (nie umiał czytać run, więc nie mógł być pewien), był obrazek, który wyglądał jak trójkątne oko, ze źrenicą przeciętą pionową kreską.
“Nigdy nie chodziłem na Starożytne Runy, Hermiono”
“Wiem, że nie, ale to nie jest runa i nie ma tego również w Sylabusie. Zawsze myślałam, że to obrazek oka, ale teraz myślę, że nim nie jest! To zostało wklejone, spójrz, ktoś to tu narysował, tak naprawdę nie jest to część książki. Pomyśl, czy kiedykolwiek widziałeś to wcześniej?”
“Nie . . . Nie, poczekaj chwilę.” Harry przyjrzał się bliżej. “To nie jest ten sam symbol, który tata Luny nosił wokół szyi?”
“Cóż, o tym samym pomyślałam!”
“Więc to jest znak Grindelwalda”
Gapiła się na niego z otwartymi ustami.
“Co?”
“Krum mi powiedział...“
Powtórzył historię, którą Wiktor Krum opowiedział mu na ślubie.
Hermiona wyglądała na zdumioną,
“Znak Grindelwalda?”
Spoglądała to na Harry'ego, to na dziwny symbol. “Nigdy nie słyszałam, by Grindelwald miał swój znak. Nie było żadnej wzmianki o w tym we wszystkim, co czytałam na jego temat.”
“Więc, jak już mówiłem, Krum powiedział, że ten symbol został wyrzeźbiony na ścianie w Durmstrangu i to Grindelwald go tam umieścił.”
Opadła z powrotem na stary fotel, marszcząc brwi.
“To bardzo dziwne. Jeżeli to jest symbol Czarnej Magii, to co on robi w książce z historyjkami dla dzieci?”
“Tak, to jest dziwne,” powiedział Harry. “I pomyśleć, że Scrimgeour tego nie rozpoznał. On był Ministrem, powinien być specjalistą od Czarnej Magii.”
“Wiem . . .Może, tak, jak ja, pomyślał, że to oko. Wszystkie inne opowieści mają mały obrazek nad tytułami.”
Nic nie mówiła, tylko nadal wpatrywała się w dziwny symbol. Harry spróbował ponownie.
“Hermiono?”
“Hmm?”
“Tak sobie myślałem. Ch—chcę jechać do Doliny Godryka.”
Spojrzała na niego, ale jej oczy były nieskupione i był pewien, że nadal myślała o tajemniczym znaku w książce.
“Dobrze.” powiedziała. “Dobrze, też się nad tym zastanawiałam. Naprawdę myślę, że musimy.”
“Dobrze mnie zrozumiałaś?” zapytał.
“Oczywiście, że tak. Chcesz jechać do Doliny Godryka. Zgadzam się, myślę, że
powinniśmy. Znaczy się, nie mam pojęcia, gdzie indziej mógłby być. To będzie niebezpieczne,
ale im więcej o tym myślę, tym bardziej prawdopodobnym wydaje się, że tam jest.”
“Ee—co jest?” spytał Harry.
Wyglądała na równie zdumioną, jak on sam.
“Oczywiście miecz, Harry! Dumbledore musiał wiedzieć, że będziesz chciał tam wrócić, a poza tym, Dolina Godryka jest miejscem urodzenia Godryka Gryffindora—“
“Naprawdę? Gryffindor pochodził z Doliny Godryka?”
“Harry, czy ty kiedykolwiek chociaż otworzyłeś Historię Magii?”
“Hmm,” powiedział, uśmiechając się, jak mu się wydawało, po raz pierwszy od miesięcy. Mięśnie w jego twarzy były dziwnie zesztywniałe. “Wiesz, mogłem ją otworzyć, kiedy ją kupiłem... tylko wtedy...”
“Cóż, biorąc pod uwagę, że miejscowość została po nim nazwana, mógłbyś się domyśleć,” powiedziała Hermiona. Zabrzmiała dużo bardziej, jak dawna ona, niż robiła to ostatnio; Harry po części oczekiwał, że zaraz ogłosi, że idzie do biblioteki. “Jest trochę o wiosce w Historii Magii, poczekaj...“
Otworzyła ozdobioną koralikami torbę i grzebała w niej przez chwilę, w końcu wyciągając swój egzemplarz starego szkolnego podręcznika. Historia Magii autorstwa Bathildy Bagshot, przerzucała strony, dopóki nie znalazła tej, której chciała.
“Po podpisaniu Międzynarodowej Ustawy Tajności w 1689, czarodzieje przeszli do ukrycia na dobre. Było naturalnym, że tworzyli swoje własne społeczności w społeczeństwie. Wiele małych wsi i wiosek przyciągnęło kilka magicznych rodzin, które zrzeszyły się razem dla wzajemnego wsparcia i ochrony. Wsie Tinworthin Cornwald, Górne Flagley w Yorkshire
i Ottery St. Cathpole na południowym wybrzeżu Anglii były godnymi uwagi domami dla wielu Czarodziejskich rodzin, które żyły obok tolerancyjnych i czasem Skonfundowanych mugoli. Najbardziej znanym z tych pół magicznych miejsc zamieszkiwania jest, prawdopodobnie,
Dolina Godryka, wioska na zachodzie kraju, gdzie urodził się wielki czarodziej Godryk Gryffindor i gdzie Bowman Wright, czarodziejski kowal, wykuł pierwszy Złoty Znicz. Cmentarz pełen jest nazwisk starożytnych magicznych rodzin, i to zapewne miało wpływ na historię nawiedzania pobliskiego małego kościółka przez wiele wieków.”
“Nie ma wzmianki o tobie i twoich rodzicach,” powiedziała Hermiona, zamykając książkę,” ponieważ Profesor Bagshot nie opisuje niczego po końcu dziewiętnastego wieku. Nie widzisz? Dolina Godryka, Godryk Gryffindor, miecz Gryffindora: nie myślisz, że Dumbledore oczekiwałby, byś jakoś to połączył?”
“Ach tak...”
Harry nie chciał przyznać, że w ogóle nie myślał o mieczu, kiedy sugerował, żeby wybrali się do Doliny Godryka. Dla niego, powodem podróży do wioski były groby jego rodziców, dom, w którym ledwo uciekł przed śmiercią i osoba Bathildy Bagshot.
“Pamiętasz, co mówiła Muriel?” spytał w końcu.
“Kto?”
“Wiesz” zawahał się. Nie chciał wypowiadać imienia Rona. “Ciotka Ginny. Na ślubie. Ta, która mówiła, że masz chude kostki.”
“Och,” powiedziała Hermiona. To była kłopotliwa chwila: Harry wiedział, że wyczuła imię Rona w powietrzu. Kontynuował prędko:
“Powiedziała, że Bathilda Bagshot nadal mieszka w Dolinie Godryka.”
“Bathilda Bagshot” , mruknęła Hermiona, przebiegając palec wskazującym ponad wytłoczonym imieniem Bathildy na przedniej okładce Historii Magii. “Cóż, sądzę—“
Zaparło jej dech tak gwałtownie, aż Harry'emu przewróciło wnętrzności, wyciągnął różdżkę, spoglądając wokół wejścia, oczekując ujrzeć rękę przedzierającą się przez klapę, ale nic tam nie było.
“Co jest?” powiedział, na wpół z gniewem, na wpół z ulgą. “Dlaczego to zrobiłaś? Myślałem, że zobaczyłaś co najmniej Śmierciożercę otwierającego namiot—“
“Harry, a jeśli Bathilda ma miecz? A jeśli Dumbledore powierzył go jej?”
Harry rozważył tę możliwość. Bathilda była niezmiernie starą kobietą i, według Muriel, była całkiem “zramolała”. Czy to możliwe, by Dumbledore ukrył u niej miecz Gryffindora? Jeżeli tak, Harry poczuł, że Dumbledore zostawił dużą działkę szczęściu: Dumbledore nigdy nie ujawnił, że zastąpił miecz fałszywym, ani nie wspomniał o przyjaźni z Bathildy. Teraz, jednakże, nie była odpowiednia chwila na podważanie teorii Hermiony, nie, kiedy była tak zaskakująco skłonna, by zgodzić się z najdroższym życzeniem Harry'ego.
“Tak, mógłby to zrobić! A więc wybieramy się do Doliny Godryka?”
“Tak, ale musimy to dokładnie zaplanować, Harry.” Siedziała teraz prosto i Harry mógł powiedzieć, że perspektywa posiadania w końcu planu podniosła ją na duchu, tak bardzo, jak jego.
“Na początek, będziemy musieli poćwiczyć wspólną Deportację pod Peleryną Niewidką i rozsądnym byłoby również powtórzenie Zaklęcia Kameleona, chyba że uważasz, że powinniśmy iść na całość i użyć Eliksiru Wielosokowego? W takim wypadku będziemy musieli zdobyć od kogoś włosy. Właściwie myślę, że tak będzie lepiej Harry, im lepsza nasza przykrywka, tym lepiej...”
Harry pozwolił jej mówić, kiwając głową i zgadzając się, kiedykolwiek słyszał przerwę, ale
jego umysł opuścił rozmowę. Pierwszy raz odkąd odkrył, że miecz u Gringotta był fałszywym, czuł się podekscytowany.
Właśnie miał wybrać się do domu, powrócić do miejsca, w którym miał rodzinę. W Dolinie Godryka, gdyby nie Voldemort, dorastałby i spędziłby każde szkolne wakacje. Mógłby zapraszać do domu przyjaciół... Mógłby mieć nawet braci i siostry... To jego mama zrobiłaby mu tort na siedemnaste urodziny. Życie, które utracił, rzadko kiedy wydało się takie prawdziwe, jak w tym momencie, w którym wiedział, że właśnie miał zobaczyć miejsce, które zostało mu odebrane. Gdy Hermiona poszła do łóżka tej nocy, Harry po cichu wyciągnął swój plecak z ozdobionej koralikami torby Hermiony, a z niego, album ze zdjęciami, który Hagrid dał mu tak dawno temu. Pierwszy raz od miesięcy, przejrzał stare zdjęcia swoich rodziców, uśmiechających się i machających do niego ze zdjęć, które były wszystkim, co mu po nich pozostało.
Harry chętnie wyruszyłby do Doliny Godryka następnego dnia, ale
Hermiona miała inne pomysły. Przekonany, że Voldemort oczekuje powrotu Harry'ego do miejsca śmierci jego rodziców, była zdecydowana, aby wyruszyć dopiero wtedy, gdy będą pewni, że mają najlepsze przebranie, jak to tylko możliwe. Dlatego właśnie dopiero tydzień później - gdy tylko ukradkiem zdobyli włosy niewinnych mugoli, którzy robili świąteczne zakupy i przećwiczyli Aportację i Deportację wspólnie pod Peleryną Niewidką - Hermiona zgodziła się wyruszyć.
Mieli się Aportować w wiosce pod przykryciem nocy, więc dopiero późnym popołudniem wypili Eliksir Wielosokowy, Harry przekształcił się w łysiejącego mugola w średnim wieku, a Hermiona w jego drobną i raczej mysią żonę. Ozdobiona koralikami torba, zawierająca cały ich dobytek (oprócz Horkruksa, który Harry nosił na szyi), została schowana do wewnętrznej
kieszeni zapinanego na guziki płaszcza Hermiony. Harry narzucił na nich Pelerynę Niewidkę i ponownie wkroczyli w przytłaczającą ciemność. Z sercem podchodzącym mu pod gardło, Harry otworzył oczy. Stali trzymając się za ręce na pokrytej śniegiem ulicy, pod ciemnoniebieskim niebem, na którym już słabo migotały pierwsze gwiazdy. Wiejskie domki stały po obu stronach wąskiej drogi, Bożonarodzeniowe dekoracje błyszczały w ich oknach. Niedaleko przed nimi, światło złotych latarni ulicznych wskazywało centrum wioski.
“Cały ten śnieg!” Hermiona szepnęła pod płaszczem. “Dlaczego nie pomyśleliśmy o śniegu? Po wszystkich naszych zabezpieczeniach, zostawimy ślady! Będziemy musieli się ich pozbyć
— idź przodem, ja to załatwię—”
Harry nie chciał wkraczać do wioski jak koń w pantomimie, starając się pozostać w ukryciu, magicznie zacierając za sobą ślady.
“Zdejmijmy Pelerynę,” powiedział Harry, a kiedy zobaczył ją przestraszoną dodał, “Och,
daj spokój, nie wyglądamy jak my, a w pobliżu nikogo nie ma.”
Schował Pelerynę pod kurtką i dalej posuwali się do przodu niestrudzenie, lodowate powietrze kłuło ich twarze, w miarę jak mijali kolejne domki. Każdy z nich mógł być tym, w którym James i Lily kiedyś mieszkali albo gdzie mieszka teraz Bathilda. Harry przyglądał się drzwiom wejściowym, zaśnieżonym dachom i oblodzonym gankom, zastanawiając się, czy pamiętał którykolwiek z nich, wiedząc głęboko w środku, że to niemożliwe, że miał ledwie ponad rok, kiedy opuścił to miejsce na zawsze. Nie był nawet pewien, czy będzie w stanie zobaczyć dom w ogóle; nie wiedział, co działo się, gdy podlegający czarowi Fideliusa umierali. Wtedy mały pas ruchu, wzdłuż którego szli, zakręcił w lewo i ukazał się im niewielki plac będący centrum wioski.
Otoczone dookoła kolorowymi światłami, w centrum było coś, co wyglądało jak pomnik wojenny, częściowo zasłonięty przez przewróconą wiatrem choinkę. Znajdowało się tam kilka sklepów, urząd pocztowy, pub i mały kościół, którego witraże świeciły kryształowo-jasnym światłem poprzez plac.
Śnieg był tutaj przydeptany, twardy i śliski w miejscach, gdzie ludzie chodzili po nim cały dzień. Mieszkańcy mijali się przed nimi, ich sylwetki lekko oświetlone przez latarnie. Słyszeli urywki śmiechu i muzyki, gdy drzwi pubu otwierały i zamykały się; Następnie usłyszeli, jak rozpoczęły się kolędy wewnątrz małego kościoła.
“Harry, myślę, że jest Wigilia!” powiedziała Hermiona.
“Jest?”
Stracił rachubę czasu; nie widzieli gazety od tygodni.
“Jestem pewna, że tak,” powiedziała Hermiona, spoglądając na kościół. “Oni... oni tam
będą, nieprawdaż? Twoja mama i tata? Widzę za nim cmentarz.”
Harry poczuł dreszczyk czegoś, co było silniejsze od podekscytowania, czegoś bardziej jak lęk. Gdy już był tak blisko, zastanowił się, czy nadal chce ich zobaczyć. Być może Hermiona wiedziała, jak on się czuje, ponieważ złapała go za rękę i po raz pierwszy zaczęła prowadzić, ciągnąc go do przodu. Jednak w połowie placu stanęła całkowicie.
“Harry, spójrz!”
Wskazywała na pomnik wojenny. Przemienił się gdy go mijali. Zamiast obelisku pokrytego nazwiskami, stał posąg trzech osób: mężczyzny z niepoukładanymi włosami i w okularach, kobiety z długimi włosami i miłą, ładną twarzą i chłopczyka siedzącego na rękach jego matki. Śnieg leżał na ich głowach, jak puszyste, białe czapki.
Harry podszedł bliżej, wpatrując się w twarze jego rodziców. Nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie tu posąg... Jak dziwnym było zobaczenie siebie wyrzeźbionego w kamieniu, szczęśliwe dziecko bez blizny na jego czole...
“Chodźmy” powiedział Harry, kiedy się już napatrzył i skierowali się znów w stronę kościoła. Gdy przechodzili przez ulicę, obejrzał się przez ramię; posąg obrócił się w pomnik wojenny.
Śpiew stał się głośniejszy, kiedy zbliżyli się do kościoła. Sprawiło to, że Harry'emu zaschło w gardle. Przypominał mu tak bardzo o Hogwarcie, o Irytku ryczącym niegrzeczne wersje kolęd z wnętrza zbroi, o dwunastu choinkach w Wielkiej Sali, o Dumbledorze mającym na sobie beret, który wygrał z petardy-niespodzianki, o Ronie w swetrze robionym na drutach...
W wejściu na cmentarz była bramka. Hermiona otworzyła ją tak cicho, jak to było możliwe i przeszli przez nią. Po obu stronach śliskiej ścieżki prowadzącej do drzwi kościoła, śnieg leżał głęboki i nietknięty. Poruszali się przez śnieg, rzeźbiąc głębokie rowy za nimi, gdy szli wokół, trzymając się cieni pod błyszczącymi oknami.
Za kościołem, rząd przy rzędzie, ośnieżone nagrobki wystawały spod bladoniebieskiego koca, który został splamiony blaskiem czerwieni, złota i zieleni, w miejscach, gdzie odbicia malowanego szkła padały na śnieg. Trzymając rękę mocno na różdżce w kieszeni kurtki, Harry ruszył w kierunku najbliższego grobu.
“Spójrz tutaj, tu leży Abbott, może jakiś daleki krewny Hanny!”
“Mów ciszej.” poprosiła go Hermiona.
Brodzili coraz dalej w głąb cmentarza, dłubiąc ciemne ślady w śniegu za sobą, schylając się, by spojrzeć na słowa na starych nagrobkach, co jakiś czas spoglądając na otaczającą ciemność, by być absolutnie pewnym, że są tutaj sami.
“Harry, tutaj!”
Hermiona stał dwa rzędy nagrobków od niego; musiał brodzić z powrotem do niej, jego
serce radośnie biło mu w piersiach.
“Czy to—?”
“Nie, ale spójrz!”
Wskazywała w stronę ciemnego kamienia. Harry schylił się i ujrzał, na zmarzniętym, porośniętym liszajem granicie, słowa KENDRA DUMBLEDORE oraz, niedaleko pod datami jej urodzin i śmierci, I JEJ CÓRKA ARIANA. Był również cytat:
Tam gdzie twój skarb, tam również będzie twoje serce.
Tak więc Rita Skeeter i Muriel miały trochę racji. Rodzina Dumbledore'a naprawdę tu mieszkała, a część jej tu umarła.
Widok grobu był znacznie gorszy, niż słyszenie o nim. Harry nie mógł przestać myśleć o tym, że on razem z Dumbledorem mieli głębokie korzenie na tym cmentarzu i, że Dumbledore powinien był mu o tym powiedzieć. Jednakże nigdy nawet nie myślał, że coś ich łączy. Mogliby odwiedzać to miejsce razem; na chwilę Harry wyobraził sobie przychodzenie tutaj z Dumbledorem, jaka byłaby to więź, ile by to dla niego znaczyło. Ale najwyraźniej według Dumbledore'a fakt, że ich rodziny leżały tuż obok siebie, na tym samym cmentarzu, był nieważnym zbiegiem okoliczności, prawdopodobnie nieistotnym dla zadania, które powierzył Harry'emu.
Hermiona patrzyła na Harry'ego, a on cieszył się, że jego twarz była ukryta w cieniu. Ponownie przeczytał słowa na nagrobku. Tam gdzie twój skarb, tam również będzie twoje serce. Nie rozumiał, co znaczą te słowa. Pewnie Dumbledore je wybrał, jako najstarszy członek rodziny, od kiedy umarła jego matka.
“Jesteś pewien, że nigdy nie wspominał—?” zaczęła Hermiona.
“Nie,” powiedział Harry szorstko, “szukajmy dalej,” i obrócił się, żałując, że zobaczył grób. Nie chciał, by jego podekscytowanie zostało splamione urazą.
“Tu!” krzyknęła Hermiona kilka chwil później z ciemności.
“A nie, przepraszam! Myślałam, że tu pisze Potter.” Przecierała popękany, omszały nagrobek, przyglądając się mu z lekkim grymasem na twarzy.
“Harry, chodź na moment.”
Nie chciał znów się rozpraszać i niechętnie wrócił poprzez śnieg z powrotem do niej.
“Co?”
“Popatrz na to!”
Grób był niezmiernie stary, zwietrzały, tak, że Harry mógł ledwie rozczytać imię. Hermiona pokazała mu symbol pod nim.
“Harry, to jest znak z książki!”
Spojrzał na miejsce, które wskazywała: kamień był tak zniszczony, że trudno było dojrzeć to, co zostało tam wyryte, chociaż wydawało się być trójkątnym znakiem pod prawie nieczytelnym imieniem.
“Tak... może nim być...”
Hermiona zapalił swoją różdżkę i skierowała ją na imię na nagrobku.
“Tu jest napisane Ig—Ignotus, tak myślę...”
“Mam zamiar dalej szukać moich rodziców, w porządku?” Harry powiedział jej, z lekkim drżeniem w głosie i ruszył znowu, zostawiając ją przykucniętą obok starego grobu.
Co jakiś czas rozpoznawał nazwisko, takie, jak Abbott, z którym spotkał się w Hogwarcie. Czasami kilka pokoleń tej samej Czarodziejskiej rodziny spoczywało na cmentarzu. Harry mógł stwierdzić, po datach, które wymarły, a których aktualni członkowie wyprowadzili się z Doliny Godryka. Posuwał się coraz bardziej w głąb cmentarza i za każdym razem, gdy oglądał nowy nagrobek, czuł mały przypływ obawy i zniecierpliwienia.
Ciemność i cisza wydawały stać się nagle dużo głębsze. Harry rozejrzał się wokoło, zaniepokojony, myśląc o dementorach, wtedy spostrzegł, że ucichły kolędy, że paplanina i podniecenie chodzących do kościoła zanikały, w miarę jak ludzie wracali z powrotem na plac. Ktoś wewnątrz kościoła właśnie zgasił światła.
Wtedy głos Hermiony wydobył się z ciemności po raz trzeci, ostry
i czysty, kilka jardów niedaleko.
“Harry, tutaj są... dokładnie tutaj.”
I wiedział, dzięki jej tonowi, że tym razem chodziło o jego matkę i ojca.
Ruszył ku niej, czując, jak gdyby coś ciężkiego przyciskało mu piersi, to samo uczucie, które miał tuż po śmierci Dumbledore'a, smutek, który właśnie zaciążył na jego sercu i płucach.
Nagrobek był tylko dwa rzędy za Kendrą i Arianą. Był zrobiony z białego marmuru, tak jak grób Dumbledore’a i dzięki temu łatwo dało się czytać, ponieważ zdawał się świecić w ciemności. Harry nie musiał klękać albo nawet podejść bardzo blisko niego, by odczytać słowa wyryte na nim.
JAMES POTTER LILY POTTER
URODZONY 27 MARCA 1960 URODZONA 30 STYCZNIA 1960
ZMARŁ 31 PAŹDZIERNIKA 1981 ZMARŁA 31 PAŹDZIERNIKA 1981
Ostatni wróg, który zostanie pokonany, to śmierć.
Harry przeczytał powoli słowa, jak gdyby miał tylko jedną szansę, by zrozumieć ich znaczenie i przeczytał ostatnie z nich na głos.
“‘Ostatni wróg, który zostanie pokonany, to śmierć’...” Okropna rzecz przyszła mu do głowy, a wraz z nią pewnego rodzaju panika. “Czy to nie pomysł Śmierciożerców? Czemu to się tu znalazło?”
“Tu nie chodzi o pokonanie śmierci w sposób, w jaki Śmierciożercy to rozumieją, Harry,” powiedziała Hermiona delikatnym głosem. “To znaczy... wiesz... życie ponad śmiercią. Życie po śmierci.”
Ale oni nie żyli, myślał Harry: Odeszli. Puste słowa nie mogły zmienić faktu, że szczątki jego rodziców są złożone pod śniegiem i kamieniem, obojętne, nieświadome. Łzy przyszły zanim mógł je powstrzymać, wypływały gorące, by natychmiast zamarznąć na jego twarzy. Jaki był sens wycierania ich lub udawania? Pozwolił im lecieć, jego wargi ściśnięte mocno razem,
patrzył w dół na gruby śnieg skrywający przed jego wzrokiem miejsce, gdzie leżały pozostałości Lily i Jamesa, teraz już pewnie kości, albo pył, nie wiedzące lub przejmujące się tym, że ich żywy syn stał tak blisko, jego serce wciąż biło, żywy dzięki ich poświęceniu, a w tej chwili bliski pragnienia, by spoczywał pod śniegiem razem z nimi.
Hermiona znów wzięła go za rękę i ścisnęła mocno. Nie mógłby na nią spojrzeć, ale odwzajemnił uścisk, teraz biorąc głębokie, ostre łyki nocnego powietrza, próbując się uspokoić, odzyskać panowanie nad sobą. Powinien zabrać coś dla nich, nie pomyślał o tym, a każda roślina na cmentarzu była bezlistna i zamarznięta. Ale Hermiona podniosła różdżkę, zatoczyła koło w powietrzu i wieniec świątecznych róż zakwitł przed nimi. Harry chwycił go i położył na grobie swoich rodziców.
Gdy tylko wstał zapragnął odejść. Nie uważał, by mógł przebywać tu jeszcze przez chwilę. Położył rękę wokół ramion Hermiony, a ona położyła swoją dookoła jego pasa, ucichli i odeszli poprzez śnieg, mijając matkę i siostrę Dumbledore’a, z powrotem w kierunku kościoła i niewidocznej bramki.

 
   
Dzisiaj stronę odwiedziło już 46 odwiedzający (54 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja